5.
Przyjaciel bez względu na wszystko
"Przyjażń to jedna z piękniejszych rzeczy jakie możesz dać drugiemu człowiekowi"
Od razu gdy obudziłam się postanowiłam zabrać Alana w
piękne miejsce. Noc była taka cudowna. Księżyc jasno świecił na tle mrocznego
nieba. Ulica ,którą szliśmy pachniała
krwią, śmiercią i strachem. To czuja tylko wampiry zwykli ludzie nie są nawet w
połowie świadomi co się dzieje w nocy kiedy oni śpią. Nie wiedzą ,że chociaż
wymyślono czysta krew my Wampiry nadal polujemy. Bo przecież nie da się tego
zmienić. Możemy żyć z ludźmi, pić syntetyczną krew, ale potrzebujemy też ludzkiej krwi. Zostaliśmy stworzeni
, żeby polować zabijać i żywić sie ludzką krwią. Tego po prostu nie
da sie zmienić. To tak jakby chciało się udomowić lwa. Nawet jeśli nam się
uda to w końcu zaatakuje nas. Tak samo
jest z nami wampirami. Mijający nas ludzie nawet nie zwracali uwagi. Spieszący
do rodzin , swoich ukochanych kobiet i mężczyzn. Czułam strach mojego
przyjaciela.
-Alan ty się boisz.-w końcu odezwałam się
-Ciebie teraz nie da się oszukać. Przeraża mnie to, że
nie mam pojęcia gdzie idziemy. A ty nie odzywasz się.-Mówiąc to nie patrzył się
na mnie
-Alan nie odzywam się bo zamyśliłam się , a idziemy w
miejsce gdzie przychodzę żeby pomyśleć i pobyć sama. Zamknij oczy-Uśmiechnełam się
-Aleee......
-Proszę zaufaj mi.-Po tych słowach zamknął oczy a ja objełam go w pasie i
poleciałam w górę na dach budynku.
-Otwórz oczy
-Stąd jest widok na całe miasto. Pięknie tu. Lara my
lecieliśmy?- Mój przyjaciel patrzył się na całą okolice.
-Tak lecieliśmy.
Wolałam żebyś nie patrzył w dół. Lubię
tu przychodzić. To miejsce inspiruje i jest stąd świetny widok na...-jakby mu
to ująć jedzenie? chodzące worki z
krwią?
-chodzące worki z krwią. To chciałaś powiedzieć?
-Tak.
-Czasem zapominam ,że jesteś wampirem.
-Wolałbyś ,żebym nie była nieumarła ? Zeby moje serce
biło?- Patrzyłam się w jego piękne oczy.
- Tak. Ale wiem ,że i tak bym cię stracił zabiłabyś sie
prędzej czy później.
-Zmieniłam się?
Alan patrzył się na budynki i nielicznych ludzi
chodzących po ulicach. Słodko wygląda gdy się tak intensywnie zastanawia.
Wgłębi mojego martwego serca boje się ,że go strącę. Nigdy już go nie zobaczę.
A w końcu to się stanie. On się zestarzeje , umrze , a ja będę wiecznie młoda.
I zapewne nigdy nie powiem mu nigdy co tak naprawdę dla mnie znaczy.
-Trochę się zmieniłaś. Jesteś inna teraz. Silniejsza, a
zarazem taka krucha. Wiem , że
jak ktoś cię teraz zrani to będzie miał przerąbane do końca życia. Nie życzyłbym tego nikomu.
-My bardziej cierpimy. Eric boi się ,że mnie zranisz. A
wtedy nie będę już taka jak teraz.
-Jaka będziesz?
-Będę jak chodząca maszyna do zabijania. Strącę tą ludzką cząstkę mnie. Rozumiesz?
-Tak rozumiem. Nigdy cię nie zranię. I obiecuje ci żadna
dziewczyna nie stanie miedzy nami. Tyle
razem przeszliśmy. Chodź perspektywa ,że ja kiedyś zestarzeje sie i umre a ty
zostaniesz jest przerażająca.
- Zawsze będę młoda
-I piękna. Lara ty jesteś najpiękniejszą wampirzycą jaką
znam. Uwielbiam twój uśmiech. Pamiętaj o tym zawsze.
- Kochasz tamtą dziewczyne?
- Tak naprawdę ja kocham- tymi 4 słowami tak strasznie mnie zranił.
Poczułam jak po moich policzkach spływają krwawe łzy. Kurwa mać tak bardzo nie
chciałam ,żeby ktokolwiek z ludzi widział jak płacze.
-Czemu płaczesz? Okropnie to wygląda
- Nie ważnie. Wampirza sprawa.- Odwróciłam wzrok od niego
i znów patrzyłam się jak nieliczni ludzie wracaja do domów swoich. Moją uwagę
przykuł ten chłopak.
-Alan patrz to ten facet.- Wskazałam na niego. Miał na sobie Czarne spodnie i szary sweter a
jego twarz kompletnie była zasłonięta czarnymi włosami
- Wow noo niezły jest. Nie rozumiem naprawdę twojego
stwórcy.
- Tez go nie rozumiem taka ładna kolacja.
- Powiedziałbym raczej ,że przystojny z niego facet i byś
mogła sie z nim może zaprzyjaźnić a nie
zjeść
- O tym nie pomyślałam. Postrzegam go bardziej z
perspektywy kolacji. Akurat ma on
takiego pecha ,że zawsze gdy go
widzę jestem głodna- Alan popatrzył się
na mnie wzrokiem pełnym skrachu.
Przerażam własnego przyjaciela, ale taka jest prawda. Z
drugiej strony Alan ma trochę racji Może gdybym sie z nim zaprzyjaźniła nie
cierpiałabym i bym zyskała jego krew. Ciekawe co na to Eric? Są dwie opcje albo się zgodzi albo powie nie.
Chodź ta druga opcja jest
bardziej prawdopodobna. Mój stwórca jest bardzo upartą osobą.
Gdy tak rozmyślałam zauważyłam ,że chodnikiem idzie jakiś punk. Czas na kolacje. Obserwacja tego
faceta tak mnie pochłonęło ,że kompletnie
zapomniałam o Alanie.
-Przepraszam. Nie chce cię przerażać. Zamyśliłam się. Na
chwile cie tu zostawię dobrze?
- Dokąd idziesz?
-Widzisz tego
punka?
-Tak. Twoja kolacja?
-Dokładnie tak. Zostań tu nie ruszaj sie stąd ja zaraz
wracam to nie potrwa długo. Dobrze??
-Tak. Nie mogłabyś wypić
Syntetycznej krwi ?- patrzył sie na mnie z tak błagalną mina ,że gdyby
nie potworny głód uległabym mu.
- Posłuchaj naprawdę jestem głodna. Czysta krew smakuje
okropnie.- Po tych słowach zeskoczyłam z dachu. Idealnie przed moją ofiarą. Nie
czekając i nie zaważając na jego krzyki wgryzłam się w jego szyję. Poczułam w
ustach metaliczny i słodki smak krwi zmieszany ze strachem mojej ofiary. Po
kilkunastu łykach poczułam jak jego serce zwalnia. Najchętniej wyssałabym go do
ostatniej kropli krwi, ale jest Alan. Oderwałam się od szyi. Odrobiną mojej własnej krwi zaleczyłam jego ranę i
popatrzyłam prosto w jego oczy.
-Nigdy mnie nie poznałeś. Nie będziesz pamiętał co się
stało. Pójdziesz prosto do swojego domu. Rozumiesz?
- Tak rozumiem. Nigdy cię nie poznałem.
Puściłam go wolno. Punk pobiegł zdezorientowany przed
siebie. Jak ja lubię rzucać uroki. Nawet nie wiecie jakie to fajne. Po frunęłam powrotem na dach i stanęłam
przed Alanem.
Patrzył się na mnie ze strachem i obrzydzeniem. Trochę to
zabolało mnie. On nigdy nie widział jak żywię się na człowieku. Nigdy nie
widział mnie całej we krwi. Tak swoja droga
to Eric mnie ZABIJE i BEDZE BARDZO WSCIEKŁY jak zobaczy ,że Alan widział
jak pije krew prosto z niewinnego człowieka. I zapewne wyda swój kolejny
rozkaz. Ehh
- Alan nie bój sie nie zrobię ci krzywdy. Musimy lecieć
do "Fangtasii". Muszę się umyć. Wykładam przerażająco?
-Nie jest to za
fajny widok. Nie przypuszczałem ,że kiedyś zobaczę jak pijesz krew
prosto z żyły. Co ty mu mówiłaś
-Rzucałam urok. W tę sposób nie będzie pamiętał nic co
się stało. Chodźmy już. Zobaczysz jak Eric
będzie się wściekał. Nie powinnam
żywić się przy tobie , ale ci ufam.
- Lećmy już wole
cie czysta! To okropny widok.
Chwyciłam go w pasie i poderwałam się ku niebu. Nawet przez myśl mi nie przeszło ,że mój przyjaciel może się bać latania ze mną! Krzyczał tak głośno , że z pewnością cały Berlin go słyszał. A moje wrażliwe uszy na tym ucierpiały. Musze to sobie zapamiętać raz na zawsze. NIGDY nie latać z Alanem. Stracenie słuchu gwarantowane! I to nie odwracalnie! Zastanawia mnie jedno, że tak mu głos nie wysiadł. W końcu wylądowałam przed tylnymi drzwiami pijalni.
-Straciłam prawie słuch przez ciebie. Cale miasto
słyszało twój wrzask.
- To było straszne! Jak miałem nie krzyczeć skoro byliśmy kilkadziesiąt metrów nad
ziemią! Jakbyś mnie puściła byłoby po mnie. - Alan powiedział to takim
piskliwym głosem , że miałam ochotę się śmiać z niego.
-Rozumiem. Nie
musiałeś patrzeć i krzyczeć wyczuwałam
twój szybki puls i to mi w zupełności wystarczyło. Już nigdy więcej nie będę z Toba latać.
-Lepiej juz wchodźmy tam od tego krzyku pić mi się chce. I masz racje nigdy więcej latania.
Popatrzyłam się na niego i miałam ochotę wybuchnąć
śmiechem. Tak komicznego wyrazu twarzy to jeszcze nie widziałam. I to
oburzenie! Już widzę jego minę jakbym tak pobiegła z nim. To by było coś.
Ruszyłam w stronę toalet w barze. I pech
chciał spotkałam Erica
- Co ci się stało? Tylko mi nie mów ,że jadłaś kolacje
przy Alanie?
-Tak
-ZWARIOWALAŚ? To
było skrajnie nie odpowiedzialne. Co ja ci mówiłem o pożywianiu sie na ludziach
przy Alanie? Powinienem mu teraz
wspomnienia wymazać. A ty powinnaś dostać szlaban !
-Żartujesz nie zrobisz mi tego ? Wystarczy ,że słuch
prawie straciłam przez Alana. Wiesz jak
głośno krzyczał jak leciałam tu z nim? Jeszcze chwile dłużej i byłabym głuchym
wampirem.
-Hahahahahahahahaha- Jeszcze tak rozbawionego mojego
stwórcy to nie widziałam.
-Co cię tak rozśmieszyło ? To nie jest zabawne!
-Owszem jest. Twoja mina jest zabawna. Wyglądałaś jak
taki skrzywdzony mały wampirek. Uznajmy ,że
krzyki twojego przyjaciela to lekcja dla ciebie by nie pożywiać się przy nim na ludziach. Mam
nadzieje ,że ten człowiek żyje i wymazałaś mu wspomnienia- Po tych słowach miała tylko jedną myśl. O
Matko upiekło mi się! Jednak krzyk mojego przyjaciela podczas naszego lotu nie
poszedł na marne.
-Tak zrobiłam to. Nie jestem głupia by zabijać przy
Alanie kogoś.
-Powiedziałaś mu?
-Nie. I tak
wiem jestem tchórzem. I tak wiem mam mu
to powiedzieć bo ty to zrobisz.
-Idź ty lepiej do niego. Tchórz!
-ERIC!
Przysięgam nie wiem
jak Pam tyle lat wytrzymała z moim stwórcą. On czasem jest nie do
wytrzymania. Albo wnerwia mnie albo zachowuje sie jakbym była małym dzieckiem. Potrafi być totalnym dupkiem wobec innych i
zazwyczaj ma gdzieś uczucia innych. No
chyba ,że jestem to ja , Pam i Ann. Boże jak ja nie cierpię Ann( tak wiem powtarzam się, ale naprawdę jej
nie lubię). To chodzące zagrożenie. Musze się wziąć w garść i powiedzieć w
końcu Alanowi co do niego czuje. Jeśli
ja tego nie zrobię to z pewnością dowie sie tego od Pam albo Erica. Ta wizja nie za bardzo mi się podoba. Ale to jest
trudne wyznać miłość swojemu najlepszemu przyjacielowi w dodatku , który ma dziewczynę. I ma z nią
wspaniałe życie, którego ja mu nie dam nigdy. Ze mną żyłby w ciemności.
Nigdy bym mu nie urodziła dzieci. Nie
mógłby się ze mną ożenić. Ale mimo to
powinien znać prawdę. Może akurat zechce tak żyć. Byłoby cudownie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz