niedziela, 12 czerwca 2016

5.Przyjaciel bez względu na wszystko






5. Przyjaciel bez względu na wszystko



"Przyjażń to jedna z piękniejszych rzeczy jakie możesz dać drugiemu człowiekowi"


Od razu gdy obudziłam się postanowiłam zabrać Alana w piękne miejsce. Noc była taka cudowna. Księżyc jasno świecił na tle mrocznego nieba.  Ulica ,którą szliśmy pachniała krwią, śmiercią i strachem. To czuja tylko wampiry zwykli ludzie nie są nawet w połowie świadomi co się dzieje w nocy kiedy oni śpią. Nie wiedzą ,że chociaż wymyślono czysta krew my Wampiry nadal polujemy. Bo przecież nie da się tego zmienić. Możemy żyć z ludźmi, pić syntetyczną krew, ale  potrzebujemy też ludzkiej krwi. Zostaliśmy stworzeni , żeby  polować zabijać  i żywić sie ludzką krwią. Tego po prostu nie da sie zmienić. To tak jakby chciało się udomowić lwa. Nawet jeśli nam się uda  to w końcu zaatakuje nas. Tak samo jest z nami wampirami. Mijający nas ludzie nawet nie zwracali uwagi. Spieszący do rodzin , swoich ukochanych kobiet i mężczyzn. Czułam strach mojego przyjaciela.
-Alan ty się boisz.-w końcu odezwałam się
-Ciebie teraz nie da się oszukać. Przeraża mnie to, że nie mam pojęcia gdzie idziemy. A ty nie odzywasz się.-Mówiąc to nie patrzył się na mnie
-Alan nie odzywam się bo zamyśliłam się , a idziemy w miejsce gdzie przychodzę żeby pomyśleć i pobyć sama.  Zamknij oczy-Uśmiechnełam się
-Aleee......
-Proszę zaufaj mi.-Po tych słowach   zamknął oczy a ja objełam go w pasie i poleciałam w górę  na dach budynku.
-Otwórz oczy
-Stąd jest widok na całe miasto. Pięknie tu. Lara my lecieliśmy?- Mój przyjaciel patrzył się na całą okolice.
-Tak  lecieliśmy. Wolałam  żebyś nie patrzył w dół. Lubię tu przychodzić. To miejsce inspiruje i jest stąd świetny widok na...-jakby mu to ująć  jedzenie? chodzące worki z krwią?
-chodzące worki z krwią. To chciałaś powiedzieć?
-Tak.
-Czasem zapominam ,że jesteś wampirem.
-Wolałbyś ,żebym nie była nieumarła ? Zeby moje serce biło?- Patrzyłam się w jego piękne oczy.
- Tak. Ale wiem ,że i tak bym cię stracił zabiłabyś sie prędzej czy później.
-Zmieniłam się?
Alan patrzył się na budynki i nielicznych ludzi chodzących po ulicach. Słodko wygląda gdy się tak intensywnie zastanawia. Wgłębi mojego martwego serca boje się ,że go strącę. Nigdy już go nie zobaczę. A w końcu to się stanie. On się zestarzeje , umrze , a ja będę wiecznie młoda. I zapewne nigdy nie powiem mu nigdy co tak naprawdę dla mnie znaczy. 
-Trochę się zmieniłaś. Jesteś inna teraz.  Silniejsza, a  zarazem  taka krucha. Wiem , że jak ktoś cię teraz zrani to będzie miał przerąbane do końca życia.  Nie życzyłbym tego nikomu.
-My bardziej cierpimy. Eric boi się ,że mnie zranisz. A wtedy nie będę już taka jak teraz.
-Jaka będziesz?
-Będę jak chodząca maszyna do zabijania.  Strącę tą ludzką cząstkę mnie. Rozumiesz?
-Tak rozumiem. Nigdy cię nie zranię. I obiecuje ci żadna dziewczyna  nie stanie miedzy nami. Tyle razem przeszliśmy. Chodź perspektywa ,że ja kiedyś zestarzeje sie i umre a ty zostaniesz jest przerażająca.
- Zawsze będę młoda
-I piękna. Lara ty jesteś najpiękniejszą wampirzycą jaką znam. Uwielbiam twój uśmiech. Pamiętaj o tym zawsze. 
- Kochasz tamtą dziewczyne?
- Tak naprawdę ja kocham-   tymi 4 słowami tak strasznie mnie zranił. Poczułam jak po moich policzkach spływają krwawe łzy. Kurwa mać tak bardzo nie chciałam ,żeby ktokolwiek z ludzi widział jak płacze.
-Czemu płaczesz? Okropnie to wygląda
- Nie ważnie. Wampirza sprawa.- Odwróciłam wzrok od niego i znów patrzyłam się jak nieliczni ludzie wracaja do domów swoich. Moją uwagę przykuł  ten chłopak.
-Alan patrz to ten facet.- Wskazałam na niego.  Miał na sobie Czarne spodnie i szary sweter a jego twarz kompletnie była zasłonięta czarnymi włosami
- Wow noo niezły jest. Nie rozumiem naprawdę twojego stwórcy.
- Tez go nie rozumiem taka ładna kolacja.
- Powiedziałbym raczej ,że przystojny z niego facet i byś mogła sie z  nim może zaprzyjaźnić a nie zjeść
- O tym nie pomyślałam. Postrzegam go bardziej z perspektywy kolacji.  Akurat ma on takiego pecha ,że  zawsze gdy go widzę  jestem głodna- Alan popatrzył się na mnie wzrokiem pełnym skrachu.
Przerażam własnego przyjaciela, ale taka jest prawda. Z drugiej strony Alan ma trochę racji Może gdybym sie z nim zaprzyjaźniła nie cierpiałabym i bym zyskała jego krew. Ciekawe co na to  Eric? Są dwie opcje albo się zgodzi albo  powie nie.  Chodź ta druga  opcja jest bardziej prawdopodobna. Mój stwórca jest bardzo upartą osobą.
Gdy tak rozmyślałam zauważyłam ,że  chodnikiem idzie  jakiś punk. Czas na kolacje. Obserwacja tego faceta tak mnie pochłonęło  ,że kompletnie zapomniałam o Alanie.
-Przepraszam. Nie chce cię przerażać. Zamyśliłam się. Na chwile cie tu zostawię  dobrze?
- Dokąd idziesz?
-Widzisz  tego punka?
-Tak. Twoja kolacja?
-Dokładnie tak. Zostań tu nie ruszaj sie stąd ja zaraz wracam to nie potrwa długo.  Dobrze??
-Tak. Nie mogłabyś wypić  Syntetycznej krwi ?- patrzył sie na mnie z tak błagalną mina ,że gdyby nie   potworny głód uległabym mu.
- Posłuchaj naprawdę jestem głodna. Czysta krew smakuje okropnie.- Po tych słowach zeskoczyłam z dachu. Idealnie przed moją ofiarą. Nie czekając i nie zaważając na jego krzyki wgryzłam się w jego szyję. Poczułam w ustach metaliczny i słodki smak krwi zmieszany ze strachem mojej ofiary. Po kilkunastu łykach poczułam jak jego serce zwalnia. Najchętniej wyssałabym go do ostatniej kropli krwi, ale jest Alan. Oderwałam się od szyi. Odrobiną  mojej własnej krwi zaleczyłam jego ranę i popatrzyłam prosto w jego oczy.
-Nigdy mnie nie poznałeś. Nie będziesz pamiętał co się stało. Pójdziesz prosto do swojego domu. Rozumiesz?
- Tak rozumiem. Nigdy cię nie poznałem.
Puściłam go wolno. Punk pobiegł zdezorientowany przed siebie. Jak ja lubię rzucać uroki. Nawet nie wiecie jakie to fajne.  Po frunęłam powrotem na dach i stanęłam przed  Alanem.
Patrzył się na mnie ze strachem i obrzydzeniem. Trochę to zabolało mnie. On nigdy nie widział jak żywię się na człowieku. Nigdy nie widział mnie całej we krwi. Tak swoja droga  to Eric mnie ZABIJE i BEDZE BARDZO WSCIEKŁY jak zobaczy ,że Alan widział jak pije krew prosto z niewinnego człowieka. I zapewne wyda swój kolejny rozkaz. Ehh
- Alan nie bój sie nie zrobię ci krzywdy. Musimy lecieć do "Fangtasii". Muszę się umyć. Wykładam przerażająco?
-Nie jest to za  fajny widok. Nie przypuszczałem ,że kiedyś zobaczę jak pijesz krew prosto z żyły. Co ty mu mówiłaś
-Rzucałam urok. W tę sposób nie będzie pamiętał nic co się stało. Chodźmy już. Zobaczysz jak Eric  będzie się wściekał.  Nie powinnam żywić się przy tobie , ale ci ufam.
- Lećmy już  wole cie czysta! To okropny widok.

Chwyciłam go w pasie i poderwałam się ku niebu. Nawet przez myśl mi nie przeszło ,że mój przyjaciel może się bać latania ze mną!  Krzyczał  tak głośno , że z pewnością cały Berlin go słyszał. A moje wrażliwe uszy na tym ucierpiały. Musze  to sobie zapamiętać  raz na zawsze. NIGDY nie latać z Alanem. Stracenie słuchu gwarantowane! I to nie odwracalnie! Zastanawia mnie jedno, że tak mu głos nie wysiadł. W końcu wylądowałam przed tylnymi drzwiami pijalni.
-Straciłam prawie słuch przez ciebie. Cale miasto słyszało twój wrzask.
- To było straszne! Jak miałem nie krzyczeć  skoro byliśmy kilkadziesiąt metrów nad ziemią! Jakbyś mnie puściła byłoby po mnie. - Alan powiedział to takim piskliwym głosem , że miałam ochotę się śmiać z niego.
-Rozumiem.  Nie musiałeś patrzeć i krzyczeć  wyczuwałam twój szybki puls i to mi w zupełności wystarczyło. Już nigdy więcej  nie będę z Toba latać.
-Lepiej juz wchodźmy tam od tego krzyku  pić mi się chce. I  masz racje nigdy więcej latania.
Popatrzyłam się na niego i miałam ochotę wybuchnąć śmiechem. Tak komicznego wyrazu twarzy to jeszcze nie widziałam. I to oburzenie! Już widzę jego minę jakbym tak pobiegła z nim. To by było coś. Ruszyłam w stronę  toalet w barze. I pech chciał spotkałam Erica
- Co ci się stało? Tylko mi nie mów ,że jadłaś kolacje przy Alanie?
-Tak
-ZWARIOWALAŚ?  To było skrajnie nie odpowiedzialne. Co ja ci mówiłem o pożywianiu sie na ludziach przy  Alanie? Powinienem mu teraz wspomnienia wymazać. A ty powinnaś dostać szlaban !
-Żartujesz nie zrobisz mi tego ? Wystarczy ,że słuch prawie straciłam  przez Alana. Wiesz jak głośno krzyczał jak leciałam tu z nim? Jeszcze chwile dłużej i byłabym głuchym wampirem. 
-Hahahahahahahahaha- Jeszcze tak rozbawionego mojego stwórcy to nie widziałam.
-Co cię tak rozśmieszyło ? To nie jest zabawne!
-Owszem jest. Twoja mina jest zabawna. Wyglądałaś jak taki skrzywdzony mały wampirek. Uznajmy ,że  krzyki twojego przyjaciela to lekcja dla ciebie by nie  pożywiać się przy nim na ludziach. Mam nadzieje ,że ten człowiek żyje i wymazałaś mu wspomnienia-   Po tych słowach miała tylko jedną myśl. O Matko upiekło mi się! Jednak krzyk mojego przyjaciela podczas naszego lotu nie poszedł na marne.
-Tak zrobiłam to. Nie jestem głupia by zabijać przy Alanie kogoś.
-Powiedziałaś mu?
-Nie.  I tak wiem  jestem tchórzem. I tak wiem mam mu to powiedzieć bo ty to zrobisz.
-Idź ty lepiej do niego. Tchórz!
-ERIC!
Przysięgam nie wiem  jak Pam tyle lat wytrzymała z moim stwórcą. On czasem jest nie do wytrzymania. Albo wnerwia mnie albo zachowuje sie jakbym była małym dzieckiem.  Potrafi być totalnym dupkiem wobec innych i zazwyczaj   ma gdzieś uczucia innych. No chyba ,że jestem to ja , Pam i Ann. Boże jak ja nie cierpię  Ann( tak wiem powtarzam się, ale naprawdę jej nie lubię). To chodzące zagrożenie. Musze się wziąć w garść i powiedzieć w końcu Alanowi  co do niego czuje. Jeśli ja tego nie zrobię to z pewnością dowie sie tego od Pam  albo Erica. Ta wizja  nie za bardzo mi się podoba. Ale to jest trudne wyznać miłość swojemu najlepszemu przyjacielowi w  dodatku , który ma dziewczynę. I ma z nią wspaniałe życie, którego ja mu nie dam nigdy. Ze mną żyłby w ciemności. Nigdy  bym mu nie urodziła dzieci. Nie mógłby się ze mną ożenić.  Ale mimo to powinien znać prawdę. Może akurat zechce tak żyć. Byłoby cudownie.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz